Na szlaku przygotowań II Gry Terenowej ZACHOWALI SIĘ JAK TRZEBA spotkaliśmy p. Agnieszkę Marszk, wnuczkę jednej z Sióstr Mikołajewskich, które gościły u siebie w domu w Gdańsku Danusię Siedzikównę w ostatnią noc przed aresztowaniem. P. Agnieszka udostępniła nam wspomnienia o swojej Babci i jej Siostrze a także zdjęcia ze swojej wystawy - pracy dyplomowej na zakończenie ASP w Gdańsku.
SIOTRY
MIKOŁAJEWSKIE- SPOTKANIE NA SZLAKU Z INKĄ
HALINA
MIKOŁAJEWSKA „SŁAWA”: ur. 23 grudnia 1922 roku, Wilno, zm. 24
października 2007 roku, Gdańsk.
JADWIGA
MIKOŁAJEWSKA „JAGODA”: ur. 9 grudnia 1924 roku, Wilno, zm. 9
stycznia 2009 roku, Gdańsk.
Siostry
Mikołajewskie wstąpiły bardzo młodo, bo już w 1934 roku do pionu
żeńskiego Związku Harcerstwa Polskiego w Wilnie. Halina i Jagoda
były druhnami Trzynastej Wileńskiej Żeńskiej Drużyny Harcerek
im. Biskupa Władysława Bandurskiego. Ich drużynową była Maria
Grzesiakowa, z domu Bobrowicz, żona legendarnego Józefa Grzesiaka
„Czarnego”, który prowadził drużynę chłopaków, nazywaną
oficjalnie „Czarną Trzynastką Wileńską, Drużyną Harcerzy im.
Zawiszy Czarnego”, a potocznie „Czarną Trzynastką”. W czasie
II Wojny Światowej Halina i Jadwiga, wraz ze swoim bratem Lolkiem
Mikołajewskim walczyli w oddziałach partyzanckich Armii Krajowej na
Wileńszczyźnie. Siostry należały do plutonu harcerskiego Szarych
Szeregów (pluton Turbacza), pełniąc funkcje łączniczek i
sanitariuszek.
We
wrześniu 1945 roku rodzina Mikołajewskich, żyjąca w atmosferze
zagrożenia ze strony NKWD, tak jak wiele innych polskich rodzin,
zdecydowała się na wyjazd ewakuacyjny z Wilna na ziemie państwa
polskiego (w nowych, pojałtańskich granicach), lecz niestety bez
taty- Karola Mikołajewskiego, który został wywieziony przez NKWD
na Sybir (zmarł w łagrze w Dzierżyńsku). Brat Lolek musiał
ukrywać się przed NKWD przez wiele lat, także siostry zamieszkały
same z mamą Bronią w Gdańsku- Wrzeszczu, przy ul. Wróblewskiego
7. Halina i Jagoda w dalszym ciągu utrzymywały kontakty z osobami z
wileńskich Szarych Szeregów- do ich domu nierzadko przychodzili
Henryk Urbanowicz „Zabawa”, Marian Jankowski „Marek”, Henryk
Kaźmierczak „Czajka”, Zdzisław Zieleń „Orlik”, Ziutek
Grzesiak (syn legendarnego „Czarnego”), Benedykt Urbanowicz
„Orlicz”, Longin Jarmołkiewicz „Lolek” i jego siostra Janina
Jarmołkiewicz.
Latem,
19 lipca 1946 r. do domu przy ul. Wróblewskiego przyszła na nocleg
Danka Siedzikówna (pseud. „Inka”). Była ona sanitariuszką w
powojennej, odtworzonej na bazie ocalałych partyzantów, 5-tej
Brygadzie Wileńskiej Armii Krajowej działającej w 1946 r. w ramach
polskiego podziemia niepodległościowego, na Pomorzu i Mazurach pod
dowództwem mjr Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”. Inka, jako
sanitariuszka, wyróżniała się ofiarnością- opatrywała nie
tylko partyzantów, ale też żołnierzy i milicjantów rannych w
akcjach operacyjnych. Do Gdańska została wysłana po zaopatrzenie
medyczne. Miała dokupić leki i środki opatrunkowe. Poza tym
otrzymała polecenie wymiany zużytych map sztabowych i dowiedzenia
się o stan zdrowia „Żelaznego”. Po jej przybyciu do domu przy
ul. Wróblewskiego dziewczęta do późnych godzin śpiewały pieśni
patriotyczne. Inka uczyła też siostry Mikołajewskie piosenki „Hymn
UBK”, której wcześniej nie znały. Niestety w środku nocy (ok.
godz. 3:30) została ona aresztowana przez funkcjonariuszy Urzędu
Bezpieczeństwa. Wydała ją Regina Żylińska-Mordas (pseud.
„Regina”), będąca wcześniej sanitariuszką u Łupaszki. Ona
to, po swoim aresztowaniu w kwietniu 1946 r. podjęła współpracę
z UB i zdradziła punkty kontaktowe 5 Brygady Wileńskiej AK (tj.
m.in. dom przy ul. Wróblewskiego 7). Po zabraniu Inki, Hala z Jagodą
gorączkowo niszczyły zdjęcia i inne materiały, które mogły
komuś zaszkodzić, zakopały broń. Tego samego dnia ubowcy wrócili
po nie i również aresztowali. Zanim wypuścili je z więzienia przy
ul. Kurkowej, Hala widziała jeszcze raz Inkę, która w tym samym
więzieniu była przetrzymywana i torturowana. Wówczas, a było to
około tygodnia po aresztowaniu, Inka stanąwszy w zakratowanym oknie
położyła porozumiewawczo palec na ustach, czym komunikowała Hali,
że nic nie powiedziała.
Po
pośpiesznie przeprowadzonym, ciężkim przesłuchaniu została
skazana na śmierć – oskarżono ją o rzekome mordowane rannych i
nakłanianie do egzekucji. W grypsie do sióstr Mikołajewskich,
krótko przed śmiercią, Inka napisała: „Jest mi smutno, że
muszę umierać. Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak
trzeba”. W dniu 28 sierpnia 1946 r. o godzinie 6:15 została
rozstrzelana wraz z por. Feliksem Selmanowiczem „Zagończykiem”.
3
sierpnia 1946 r., Wojskowy Sąd Rejonowy w Gdańsku wydał wyrok
śmierci na niespełna 18-letnią Danutę Siedzikównę, pseudonim
"Inka", sanitariuszkę 5 Wileńskiej Brygady AK. "To
był sprokurowany mord sądowy" - powiedział PAP dr hab. Piotr
Niwiński z Uniwersytetu Gdańskiego(…). Jak pisze Piotr Szubarczyk
z IPN w Gdańsku, "wyrok śmierci na sanitariuszkę był
komunistyczną zbrodnią sądową, zarazem aktem zemsty i bezradności
gdańskiego UB (od którego realnie zależał wyrok) wobec
niemożności rozbicia oddziałów mjr. Łupaszki. Szwadron
Żelaznego, w którym służyła Inka, był szczególnie
znienawidzony przez gdański WUBP z powodu licznych, udanych akcji na
placówki UB, m.in. brawurowy rajd przez powiaty starogardzki i
kościerski 19 V 1946 r., podczas którego opanowano kilka
posterunków milicji i placówek UB, likwidując sowieckiego doradcę
PUBP w Kościerzynie, kilku funkcjonariuszy UB i ich konfidenta".
W
przesłanym siostrom grypsie z więzienia Siedzikówna napisała:
"Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba".
Zdanie to - według badaczy - należy tłumaczyć nie tylko
przebiegiem śledztwa, lecz także odmową podpisania prośby o
ułaskawienie. Prośbę taką do ówczesnego prezydenta Bolesława
Bieruta skierował za nią jej obrońca. Bierut nie skorzystał z
prawa łaski.
Oskarżycielem
w procesie sanitariuszki był prokurator Wacław Krzyżanowski, który
dla 17-letniej wówczas dziewczyny zażądał kary śmierci.
Prokurator był oskarżany przez Instytut Pamięci Narodowej o udział
w zbrodniach komunistycznych, jednak dwukrotnie został uniewinniony
przez sąd. Wyroki sądowe, uwalniające Krzyżanowskiego od winy, dr
Niwiński określił jako "absurdalne". (źródło: Polska
Agencja Prasowa,02.08.2011r.)
Halina
i Jagoda nadal nieprzerwanie uczestniczyły w harcerskich spotkaniach
towarzyskich, które jak się później okazało, potraktowane
zostały przez organa Bezpieczeństwa Publicznego PRL jako
antypaństwowe działania mające na celu przygotowanie ich
uczestników do obalenia siłą ustroju PRL. Nastąpiły aresztowania
w ramach ogólnopolskiej „Akcji X” skierowanej przeciwko
środowisku wileńskiemu. Dnia 9 lipca 1948 r. funkcjonariusze Urzędu
Bezpieczeństwa zatrzymali siostry Mikołajewskie a prokurator
Wojskowej Prokuratury Rejonowej w Gdańsku - podpułkownik Jan Amons
wydał nakaz aresztowania sióstr Mikołajewskich z osadzeniem w
więzieniu karno-śledczym w Gdańsku. Jagodę i Halę umieszczono w
celach. Po ponad 450 dniach spędzonych w areszcie siostry
Mikołajewskie zostały skazane wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego
w Gdańsku. W procesie, który odbył się 27 października 1949 r.
Jagoda została skazana na karę 6 lat więzienia i pozbawienia praw
obywatelskich na 2 lata oraz przepadek mienia. Hala została skazana
na karę 2 lat więzienia i utratę praw obywatelskich na 5 lat.
Siostry
Mikołajewskie dożyły sędziwych dni, ale zapłaciły ogromną cenę
za wierność ideom niepodległościowym. Ich przykład pokazuje, że
pokolenie akowskie nie zaznało spokoju po ustąpieniu działań
wojennych. W zniewolonej Polsce osoby z AK były szkalowane,
inwigilowane, przesłuchiwane, więzione, maltretowane, a nawet
rozstrzeliwane, jak na przykład Inka, która za wiarę w wolną i
niepodległą Polskę zapłaciła najwyższą cenę.
Po
wielu latach jej osoba stała się symbolem walki niepodległościowej
młodego pokolenia Polaków, a na początku XXI wieku nakręcony
został dramat „Inka 1946”.
„ŻOŁNIERZOM
NIEZŁOMNYM…”
praca
dyplomowa magisterska wykonana na Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku
pod kierunkiem
prof.
Andrzeja Śramkiewicza
Tytuły
poszczególnych prac:
„Siostry
Mikołajewskie”, „Inka”, „Zagończyk”,
„Warszawska Łączka”
Technika:
obrazy wykonane na płycie OSB, technika mieszana. Do wykonania prac
użyto farb akrylowych i temperowych, tynków strukturalnych, siatki
tynkarskiej, a także elementów fotografii i fragmentów pisma.
Impulsem do podjęcia przeze mnie tego
zagadnienia stała się rodzinna historia- historia mojej babci i
cioci, czyli sióstr Mikołajewskich, które w czasie II Wojny
Światowej walczyły w oddziałach Armii Krajowej, w plutonie
harcerskim „Szarych Szeregów” (pluton Turbacza) pełniąc
funkcje łączniczek i sanitariuszek. Ich brat Karol (junior) –
Lolek pseud. ”Anioł” również walczył w Armii Krajowej-
żołnierz III Brygady Wileńskiej AK
Gracjana Fróga „Szczerbca”.
W 1945 roku, po zakończeniu wojny,
rodzina Mikołajewskich (tylko z mamą- Bronią, bez taty- Karola,
który został wywieziony przez NKWD na Sybir, gdzie zmarł)
ewakuowała się z Wilna, podobnie jak wiele osób z Szarych Szeregów
i środowiska majora Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”.
Pokolenie
akowskie chciało niepodległej i wyzwolonej spod komunistycznego
reżimu Polski.
Dla wielu z tych ludzi
wojna wcale nie zakończyła się w 1945 roku. Te osoby, które nie
zostały zamordowane i dożyły zmian 1989 roku, miały za sobą
nierzadko wieloletnie nękanie przez aparat bezpieki- tak jak moja
babcia i jej siostra, które zostały zamknięte na kilka lat do
więzienia. Zdjęcie Sióstr Mikołajewskich zostało uwiecznione na
pierwszej pracy. Zanim skazano Siostry Mikołajewskie na lata
więzienia za „antypaństwowe działania mające na celu
przygotowanie ich uczestników do obalenia siłą ustroju PRL”,
ubecy aresztowali w ich domu Danutę Siedzikównę „Inkę” (na
ul. Wróblewskiego 7 Gdańsk- Wrzeszcz, był to punkt kontaktowy
Armii Krajowej, który został wydany przez „Reginę” będącą
wcześniej sanitariuszką u Łupaszki). Sanitariuszka Inka została
uwieczniona przeze mnie na kolejnym obrazie. Należała do V Brygady
Wileńskiej majora Łupaszki i przyjechała do Gdańska po
zaopatrzenie medyczne. Zamordowano ją jako 17 letnią dziewczynę
wraz z Ppor. Feliksem Selmanowiczem- „Zagończykiem”. Zagończyk,
którego twarz widnieje na kolejnym obrazie (twarz została zrobiona
z daty śmierci Zagończyka i Inki: 28.08.1946) w 1944 r. w Wilnie
był żołnierzem III Brygady Wileńskiej AK „Szczerbca”, a
następnie został zastępcą dowódcy plutonu w V Brygadzie
Wileńskiej. W 1945 roku przedostał się transportem repatriacyjnym
do Polski, po czym skontaktował się z mjr Łupaszką i objął
dowództwo w patrolu bojowo-dywersyjnym na okręg gdańsko-olsztyński
w V Brygadzie Wileńskiej, która była odtwarzana przez majora na
Pomorzu.
Historia
ta była znana w mojej rodzinie od dawna. Babcie przekazywały nam
informacje o losach żołnierzy niezłomnych. Postawa Inki i
Zagończyka była dla babć czymś normalnym i wiedziały że one też
zginą jeśli będzie trzeba i nie wydadzą swoich ludzi. Chcę żeby
historię babć, Inki i Zagończyka pamiętały kolejne pokolenia w
mojej rodzinie a ich postawa może być inspirująca dla innych
ludzi. Myślę, że to właśnie przez autorytety takie jak one
tworzy się nasza tożsamość narodowa, to kim jesteśmy, jakie
wartości wyznajemy.
Od niedawna każdego roku 1 marca
obchodzimy Narodowy Dzień Żołnierzy Wyklętych, jednak nawet dziś
napotyka się wiele utrudnień w upowszechnianiu informacji o ich
prawdziwej historii. Możemy to prześledzić na przykładzie
długoletnich poszukiwań grobów Inki i Zagończyka.
Ostatni
obraz jest zainspirowany ekshumacjami na tak zwanej warszawskiej
„Łączce”, gdzie znaleziono szczątki majora Łupaszki.
Chciałabym aby praca była hołdem dla wszystkich żołnierzy
niezłomnych, którzy nierzadko zapłacili za wolną i niepodległą
Polskę najwyższą cenę.
Komentarze
Prześlij komentarz